Ta strona została uwierzytelniona.
dzice poznawszy głosy swych dzieci, jak najprędzéj pośpieszyli na miejsce, zkąd te wrzaski zdawały się pochodzić.
Nad brzegiem małego stawu stał Jasio z Izabelką ręce załamując i płacząc, — mała zaś Marynia leżącemu bez przytomności Bronisiowi pocierała czoło i skronie, a bezustannym krzykiem wzywała zarazem państwa Krasnołęckich na pomoc.
— Bronisiu! kochany Bronisiu! cóż to się stało? co za okropne nieszczęście! wołali naprzemian Ojciec i Matka, i przyskoczywszy do niego zanieśli go na stojącą w małém oddaleniu ławkę. Zkądże on tak zmoczony? czyliżby istotnie...
— Tak jest, drogi Ojcze! przerwał Jasio ze łkaniem; — Broniś wpadł do wody. Myśmy się tylko na chwilkę odwrócili, gdyż nam Marynia pokazywała starą lipę, którą król Sobieski