lerji, chrobotały kajdanami pasma, wleczonych na katorgę, więźniów, ukazywały się chorągwie jakowychś strasznych, ponurych procesyj, łyskały złachmanione piersi tłumów, urągających paszczom nastawionych armat, czekających skinienia, bagnetów.
A tuż, wokół, w pobliżu tych samych izdebek, życie roześmiane, zadufane, rozkołysane pieśnią wolności i życie skłonne do ubolewania nad turbacjami dostojnego sprzymierzeńca, do uznawania racji stanu, do rozgrzeszania.
Z tego starcia się wewnętrznego buntu z otoczeniem, z tego kontrastu poczęła się pierwsza myśl zmierzenia się z opinją sytych, z teorjami ludzi obojętnych czy samolubnych. Ta pierwsza myśl sięgnęła głębiej, poszła naprzód szczeblami gromadzonego materjału.
Niespodziewanie „prawo siły wyższej“, jaką była rewolucja w Rosji, zapukało do paryskich izdebek: „wstrzymujemy druk, zawieszamy zobowiązania, ruch księgarski upadł, nic nie sprzedajemy, żadnych wypłat czynić nadal nie możemy“.
Na progu izdebek paryskich stanęło widmo.
Co czynić? — Z żywymi iść, rzucić ludziom własny niepokój, własną rozterkę rzucić w znaku zapytania.
Wydawnicza bystrość telegraficznie załatwiła umowę, opartą na wartości trzechmiesięcznego przeżycia.
Tak, w roku 1904, narodziła się w Paryżu książka p. t. „Królobójcy“, napisana przez Wiesława Sclavusa w ciągu niespełna dwu miesięcy, słana pod prasę codziennemi skrawkami, rwana kawałami.
Ukazanie się „Królobójców“ stało się sensacją.
Książka zaczęła tak szybko iść, iż, przed rozprzedaniem wydania pierwszego, przed upływem pierwszych trzech miesięcy, bystrość wydawnicza zakupiła
Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/009
Ta strona została uwierzytelniona.