sły, a może tylko podniecali umysły zgaszone, chciwe ostrej przyprawy.
Czasu Wielkiej Wojny sądzonem było „Królobójcom“ znaleźć posłuch nawet tam, gdzie najmniej się tego mogli spodziewać. Niemcy potrzebowali snadź gwałtownie antirosyjskiego materjału, wybaczyli przeto „Królobójcom“ ich antigermanizm i, przez Belgję, na skrzydłach berlińskiego wydawcy, w momencie najzaciętszych walk na froncie francuskim w roku 1917, zwróciły się z uprzejmą propozycją do autora... o zezwolenie na przekład, obiecując honorarjum i prosząc o odpowiedź do Holandji. List pozostał bez odpowiedzi, tłumaczenie wyszło w Berlinie w pięknem wykrojeniu antigermańskich przesłanek, wyszło bez zezwolenia i bez honorarjum.
Nakoniec polski wydawca, w tym samym czasie, sądząc prawdopodobnie, że autor zaginął w zbombardowanym domu paryskim i „nie mogąc się porozumieć“ puścił w świat wydanie trzecie oryginału „Królobójców“, twierdząc, iż trzymał się tych samych zawsze warunków czteromiesięcznego łacińskiego wyżywienia.
Dzisiaj, po latach dwudziestu trzech, wychodzi czwarte wydanie tej dziwnej, sensacyjnej książki.
Dziwna książka, dziwniejszemi od niej są jednak przeżywane wrażenia przez jej autora, gdy, po latach dwudziestu trzech, po raz pierwszy wziął ją do ręki, przeczytał i raz jeszcze przeżył minione czasy.
Dziwna książka. Nie weszła ona w poczet prac historycznych, nie została zaliczona ani do literatury pięknej, ani nawet do publicystyki. Przeorała całe społeczeństwa, spełniła tylko czynność pospolitego narzędzia. Zgrzeszyła bodaj swą gorączkowością, była dzie-
Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/011
Ta strona została uwierzytelniona.