woczesny Likurg, mimo żelaznej podstawy, wyświecającej zabójstwo, daje mu i obywatelstwo i opiekę i błogosławieństwo.
Taki układ ze zbrodnią Katon nazwałby nikczemnością, lecz przedtem uwiązłby pewnie na samem zastanawianiu się nad tem, co zbrodnią jest wogóle. Bo na to pytanie każde stulecie, każde pokolenie danego narodu, musiałoby dać inną odpowiedź.
Ale, jeżeli zabójstwo wogóle znajduje siakie takie skrystalizowane potępienie u prawodawców, jeżeli przewidziane zostało we wszystkich swych rodzajach pobudek i celów i podzielone dokładnie skalą, należnego sprawcy wymiaru sprawiedliwości, to królobójstwo, w najszerszem tego słowa znaczeniu, pozostało w mrokach, w których gasną lampy kultury, do których nie sięga dotąd cywilizacja, które bronią się każdej etyce, każdej moralności, każdemu cieplejszemu promieniowi uczuć.
Na łące pastuch dozoruje wielkie stado rogacizny. Rogacizna jest dosyć obłaskawioną — ile że pastuch ma pod ręką wielki bat, no i brytana, umiejącego nawet wpić swe białe kły w pęcinę krnąbrnego zwierzęcia. Rogacizna jest obłaskawioną, ale i między nią bywają i waśnie i spory i wierzgnięcia i uderzenia rogami. Lecz pastuch czuwa, brytan warczy — każda sprzeczka zwierząt rozwija bat...
Możnaby się zapytać, jaki cel ma pastuch mieszać się do „osobistych“ stosunków rogacizny, co mu szkodzi, że krowa z łatą na czole poczęstuje rogami krowę z łatą na ogonie, że nawet powali ją lub zabije?! Odpowiedź będzie prosta — tylko taki cel, aby żadna z krów nie straciła na wydajności mleka, na zdolności obdarzania swego pana cielętami, na wartości swej wskutek okaleczenia, oszpecenia, zdechnięcia. Stąd i pieczołowitość pastucha i troska o zgodę i bat i brytan. Więc, prawa krowie.
Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/019
Ta strona została uwierzytelniona.