się na pokaranie zabójców, nie łagodzą ponurego wstępu do akt kryminalnych każdej po kolei cywilizacji.
Tam, gdzie szło o wyższość jednego nad drugim, o władzę, tam zabójstwo było zawsze uprawnionem i wytłomaczonem.
Jeden bóg zabił drugiego boga i odebrał mu królestwo.
Kronos zabił Uranosa a Zeus zabił Kronosa. Dwa ojcobójstwa — ale, komuż mitologicznego Zeusa przyjdzie lub przyszło na myśl zwać ojcobójcą.
Lecz przecież i mitologja i podanie w dziejach to wstęp, to zadowolenie pierwotnej logiki, że musiał być ktoś jeszcze i przed Piastem i przed Menesem egipskim i przed Numą Pompiliuszem i to zarazem wytwór wyobrażeń ludzi, którzy według tego, co przeżywali i widzieli, sądzili o przeszłości — to uwertura, dająca nam w swym pozornym chaosie przedsmak melodyj, czekających nas w operze, to oswojenie nas, przygotowanie do rozejrzenia się w szczegółach.
Bóg zabił boga — zaczyna mitologja i wiedzie nas do wrót dziejów starożytnych. Dzieje starożytne schodzą na ziemię i powiadają: człowiek zabił człowieka, król zabił króla. Mijają lata, biegną stulecia, zmieniają się ludzie, warunki ich bytu, ich potrzeb, ich zamierzeń — walka na śmierć o władzę trwa taż sama a łagodzi ją jedynie zrywanie się świadomości u stóp tronu, osłabia nowy wróg wspólny, wróg, który skrytobójczą wyciąga rękę dla obalenia władzy, dla dokonania przewrotu politycznego, bez chęci zasiadania na trójnogu monarszym.
Liczba królobójczych królów zmniejsza się, ale liczba królobójstw wzrasta, a co nie jest ani żadnem skażeniem obyczajów, ani zdziczeniem, jeno nieubłaganem
Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/022
Ta strona została uwierzytelniona.