z Korneliuszem. Któż rzuci kamieniem na tych wybawców ludu z krwawych rządów półzwierza i półobłąkańca?!
Fakt źle wybrany.
Henryka IV, francuskiego, zabił Ravaillac! Najdzielniejszy z królów padł, ugodzony sztyletem. I cóż rzec o Ravaillacu?! Nic zgoła złego. Ravaillac był fanatykiem, podmówionym przez jezuitów. Jezuici w Henryku IV widzieli zawsze hugonota, no, a sam mord był dokonany w 38 lat po nocy św. Bartłomieja!... Ravaillac nadto na dobrowolne szedł męczeństwo, bo nie miał złudzeń, był pewien, że go za zabicie króla końmi rozszarpią.
Analogiczny mord był dokonany przez mnicha, Jakóba Clément, na Henryku III, ostatnim z Walezjuszów — ale Clément podniósł ostrze na wyklętego — więc, w swem pojęciu, miał już zupełne prawo do zasługi.
Lecz i te fakty nie są miarodajne, bo zaprawione fanatyzmem i średniowiecczyzną.
W roku 1809 pochwycono studenta, syna pastora erfurckiego, Staffa, który godził na życie Napoleona. Francja zadrżała ze zgrozy i oburzenia na samą myśl, iż jakiś zbrodzień mógłby zgasić najpotężniejszą z jej gwiazd. I na głowę Staffa posypały się słowa pogardy i potępienia. Równocześnie wszakże w zakamarkach Berlina, w zaułkach Wiednia, wśród poszumu tyrolskich jodeł, łkających pieśnią Andreasa Hofera, iść zaczęła powieść o młodzieńcu bohaterze, o studencie marzycielu... co roił o pomszczeniu krzywd ludu niemieckiego.
Minie za lat kilka stulecie — i zawsze świadectwa francuskie brzmią tą samą pogardą dla przestępcy i zawsze świadectwa niemieckie drgają melancholją
Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/029
Ta strona została uwierzytelniona.