i rzewnem westchnieniem dla... „marzyciela“... Trudno wybrnąć z tych dwóch definicyj o Staffie i znaleść środek między ostatecznościami.
Zulusi zamordowali księcia Napoleona, syna Napoleona III. Był rekonesans i „podobno“ przypadek. Rekonesansem dowodził kapitan Carrey — Zulusi napadli. Uciekli wszyscy nawet koń księcia... Śmierć okrótna. Na to urodzić się w złotej kołysce, aby zginąć z rąk dzikich, w puszczy afrykańskiej i zginąć opuszczonym przez towarzyszów, zginąć z „przypadku“ takiego! Pogarda dla tych... europejskich Zulusów! Ale ci europejscy Zulusi godzili nie w młodzieńca, ale w partję. Zabili wszak nie księcia, ale zabili drzemiącą hydrę wojny bratobójczej, okupili byt trzeciej Rzeczypospolitej. Biedny książę „Lulu“! Ale równie dobrotliwie wzdychać nie może żaden z tych, którzy w księciu postrzegali groźną przyszłość!...
Zdarza się jednak, iż mord nie ma pozornie już ani dwóch tłumaczeń, ani tej przewrotnej sentencji — „stało się źle, ale ponieważ się stało, więc stało się dobrze“.
Przed siedmiu laty, padła pod sztyletem Luccheniego cesarzowa Austrji, Elżbieta. Pani, nie mieszająca się do życia politycznego, stroniąca od wszystkiego, co trąciło śladem dworskiej intrygi. Wielka monarchini swej tęsknoty, szukająca jeno toni dla bólu, a pogody korfuańskiego nieba dla myśli chmurnych, stała się ofiarą zaślepieńca. Za co?! Wszak zdawałoby się, iż cesarzowa, schodząca między lud w pancerzu macierzyńskiej niedoli, powinna być niedosięgłą, nietykalną?! Oburzenie zwróciło się przeciw zabójcy — potępili go wszyscy — a przecież nazwano go tylko anarchistą i przestępcą politycznym!
Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/032
Ta strona została uwierzytelniona.