dobrą wolę, ale było to snać dlań zadanie ponad siły, bo cud się nie udał. Oto, radca tajny Pobiedonoscew obwieścił, że jakiś chromy student z Rygi został uzdrowionym przez zawarcie znajomości z nieboszczykiem Serafinem. W tem obwieszczeniu podane było, dla powagi cudu, nazwisko studenta. Traf zdarzył, iż w rygskim Uniwersytecie akurat był student tego samego nazwiska i taki zapaleniec, że, ryzykując się na porachunek z Pobiedonoscewem rozesłał do zagranicznych, rosyjskich czasopism zaprzeczenie i wyparł się i Serafina i kalectwa.
Trzeba być z krwi i kości rosyjskim mężem stanu, aby z tej historji o Serafinie dobyć całą attyckość, żeby dowcipnie a prawdziwie wysnuć dzieje długiej „pierepiski“, prowadzonej z różnymi urzędami w sprawie, czy nieboszczyk Serafin nie był bądź w sądzie, bądź w żandarmerji, bądź w policyjno-lekarskim komitecie „notowanym“, no i opisać całą paradę cerkiewno-urzędniczą tej osobliwej kanonizacji.
Europa śmieje się i dowcipkuje, ale i przyznaje skwapliwie, że w Rosji nie może być inaczej i że, choć to jest nieco naiwne, ale za to poetyczne, podniosłe w prostocie i bardzo oryginalne.
Nie zawsze jednak i Europa wspomina Rosję, niby pięknie zakonserwowany pod kloszem szkielet mamuta. Bywają chwile, że Rosja staje się i wzorem godnym naśladowania... i to bez wysiłku ze swej strony. Starczy, aby w którym z parlamentów wybuchła walka na pięście, aby jakiś krach panamski skompromitował kogoś, lub jakiś proces dreyfusowski okrył niesławą przedstawiciela rządu konstytucyjnego, a na miesiące i lata wzburzył opinję, by natychmiast zerwały się głosy, wskazujące na Rosję, jako na państwo, kwitnące
Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/043
Ta strona została uwierzytelniona.