Szliselburga lub podwórzec syberyjskiej katorgi... „Nihiliści“, na wieść o zniknięciu towarzysza, podejmują alarm. Władze miejscowe są nieco zafrasowane, na szczęście, konsul zaprzecza „w drodze urzędowej“. Sprawa cichnie, boć w rezultacie kłopot mniejszy, boć o jednego „nihilistę“ mniej. No i całe „porwanie“ jest tak mało prawdopodobnem!... Jakżeż bo człowieka, mieszkającego w Rzymie, można, mimo oporu, wywieźć do Rosji, odbyć z nim rewizje celne, przebyć słupy graniczne?! Na to mógłby odpowiedzieć nadewszystko pan Manuiłow i akta skandalu, wykrytego w roku zeszłym przez „Trybunę“, która bez ogródek zdemaskowała samowolę „żandarmerji rosyjskiej w Rzymie“ i zatruła do reszty atmosferę, udaremniającą należną od pary cesarskiej dworowi włoskiemu rewizytę. Na to również odpowiedziećby mógł ów dzielny korespondent jednego z najpoczytniejszych dzienników paryskich... Ów korespondent w pięknym interwiewie, przeprowadzonym w Marsylji z jednym „niezmiernie eleganckim Rosjaninem“, zwiastował Francji, po zabiciu księcia Sergiusza, że ten elegancki pan właśnie jedzie do Barcelony, bo wpadł na trop... spisku „nihilistycznego“ i że już w Marsylji „załatwił się“ z filją wywrotowców. Ów trjumfalny interwiew sprawił wrażenie kojące... bo cóż komu, w trzeciej Rzeczypospolitej, szkodzi, że eleganccy panowie rosyjscy urządzają sobie polowanie na ziemi francuskiej... Żeby szło o przepiórki, kuropatwy czy króliki, mogłoby to kogo zgorszyć lub krzywdę wyrządzić — ale „nihiliści“ należą wszak we Francji do zwierzyny niejadalnej... Zresztą, Stany szwajcarskie dały „nihilistom“ przytułek i z całą niegościnnością ograniczyły „polowanie“, bo żandarmów rosyjskich otoczyły równą opieką swej policji, jak i „nihi-
Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/047
Ta strona została uwierzytelniona.