północy“, tę niewolę rozciągnęła nawet na sługi bezrolne, nawet na Małoruś, gdzie poddaństwa nie było, nawet wprowadziła niewolnictwo do prowincyj, odebranych Polsce, a nadto dała panom prawo skazywania swych „mużyków“ już nie na knuty, ale na katorgę i Sybir…
Mużyk zastanawiał się i dochodził powoli do podstawy swego rozumowania… że „Bóg wysoko, a car daleko“ — a tuż nad nim jest pop-złodziej i pan lub niemy jego służka, urzędnik-oprawca. Car, ten „biały car“, jawiący mu się w złocie, łaskawie doń się uśmiechający, rzucający w skotłowany tłum miedziaki, wytaczający na uroczystości kufy wódki dla mużyków… nie miał wszak nic z marsa, wyniosłości i knuta… Tak samo, jak Boga dobrego, wyrozumiałego, łaskawego, nie mógł przypominać ziemski jego apostoł-zdzierca, rozpustnik i pijanica zawsze, pop. I mużyk dolę swoją uzasadnił nieuczciwością, nikczemnością tych, którzy dzielili go od dobrego Boga i od dobrego cara. Pop weźmie ostatni grosz i oszuka, bo Panu Bogu nie przedstawi uczciwie troski mużyckiej, oszuka i urzędnik i pan, bo też mużyka oczerni… A tu znów ani Panu Bogu wprost z mużykiem nie pasuje, ani carowi…
Położenie bez wyjścia. Mużyk cierpi i milczy. Ale łatwo sobie wyobrazić jego stan psychiczny, gdy gdzieś, do zapadłego kąta, trafi doń wieść ze stolicy o zamordowaniu cara, wystrojona już w najfantastyczniejsze domysły. A cóż dopiero dziać się musi w duszy mużyka, gdy, po pewnym czasie, dojdzie go nowina, że ów car, ofiara mordu, więc ten najlepszy, najgodniejszy… odżył, że idzie „w lud“, że między mużykami szuka obrony przeciwko popom, panom i urzędnikom, że przychodzi sprawiedliwość uczynić… więc nadewszystko oddać temu cielę skradzione, tamtemu plastru
Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/112
Ta strona została uwierzytelniona.