Pugaczew był odważnym, przedsiębiorczym. Umiał sięgnąć do największych bolączek mużyckich, umiał otoczyć się nimbem posłannictwa bożego, umiał przyciągnąć do siebie nie tylko sekciarzy, ale i bałwochwalców, nie tylko prawosławnych, ale i Tatarów. Pugaczew nadto był podobnym łudząco do Piotra III!
Rewolta w oka mgnieniu zamieniła się w powstanie.
Petersburg zadrżał. Kilka tysięcy kozaków, wyprawionych na zrównanie z ziemią zbuntowanych wsi, przeszło na stronę Pugaczewa. Powstanie szło już na Moskwę, miało w swem ręku fortece… Generałowie Katarzyny ponosili klęski, a ku brzegom Newy szło echo groźne, złowróżebne — „car Piotr III idzie! — Prawda idzie“.
Pugaczew szedł i każdy swój krok znaczył szubienicami, na których wieszał carskich urzędników z panami pospołu.
Katarzyna w rok ledwie zdołała z największym wysiłkiem ściągnąć i wysłać na pobicie Pugaczewa całą armję. Lecz i ta armja potrzebowała bez mała roku, aby w pień wyciąć zbuntowanych mużyków i ta armja nawet musiała uciec się do przekupstwa i zdrady, aby dosięgnąć samozwańczego Piotra.
Pugaczew, w klatce żelaznej osadzony, poddany był najstraszniejszym torturom — aż go nareszcie kołem poszarpano na sztuki.
Pugaczew zginął, lecz został jego duch śród mużyków i w całej pełni pozostała po nim świadomość, że biały car i matka-caryca bywają nietylko ofiarami mordu, ale i zabójcami.
„Pugaczewszczyzna“ wywarła piorunujące wrażenie w całem państwie, no a w szczególności w stolicy.
Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/114
Ta strona została uwierzytelniona.