Plon tych pięciu lat zeszedł się nadto z setkami i tysiącami skazańców-Polaków. Ale, o ile skazańcy polscy mieli pełnię poczucia sprawy, za którą ginęli, skazańcy rosyjscy byli najczęściej ofiarami, niepojętego dla nich samych, terroru. Boć nie mieli ani organizacyj spiskowych, ani nie przedsiębrali żadnych gwałtownych środków przeciwpaństwowych, na katorgę szli za wyraz, za książkę, za potępienie samowoli urzędnika, za donos głupca, za czapkę okrągłą, za niebieskie okulary.
Bezwzględność terroru rządowego obudziła czujność prześladowanych, zatruła jadem dziesiątki rodzin skazańców, poić zaczęła myślą, że miast padać jak muchy, godziwiej padać w walce.
Dzień 14 kwietnia 1865 był dniem mordu prezydenta Stanów Zjednoczonych, Lincolna, przez Boothę — a dzień 16 kwietnia roku 1866 był dniem pierwszego zamachu na Aleksandra II, pierwszem w Rosji usiłowaniem królobójstwa pod hasłem niesamolubnem.
Zamachu tego dokonał student, Dymitry Karakozow. Zamach ten nie był skomplikowanym, gdyż w roku 1866 osoba cesarza, choć strzeżona już pilnie, nie była jeszcze zawsze otaczaną murem bagnetów.
Cesarz spacerował w Letnim Ogrodzie, w Petersburgu, jak to miał we zwyczaju czynić. Ogród był otoczony posterunkami policji, za cesarzem postępowali adjutanci, zamach więc z pozoru był trudnym, lecz nie trudnym dla człowieka, ważącego własne życie. Karakozow więc zdołał tak manewrować w ogrodzie, iż cesarz musiał go minąć. Gdy Aleksander nadszedł, Karakozow zdjął czapkę, a osłoniwszy nią pierś, wyciągnął pistolet z zanadrza i strzelił do cesarza. Strzał
Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/215
Ta strona została uwierzytelniona.