Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/236

Ta strona została uwierzytelniona.

Policja pałacowa poruszyła się do żywego pytaniem, co mógł znaczyć krzyż, zdobiący jadalnię… Kwiatkowskiemu nawet tortura nie potrafiła dobyć tajemnicy… Policja pałacowa jednak na ślepo zaczęła czynić obostrzenia i poszukiwania. Cały pawilon, mieszczący jadalnię cesarską, od piwnic do dachu został najstaranniej obszukanym. Liczba policjantów, strzegących pałac, była podwojoną. Do suteryny, gdzie była stolarnia, a z nią razem mieszkanie rzemieślników, sprowadził się żandarm i dzień i noc strzegł Chałturina i jego towarzyszów.
Niezależnie od tych środków, dowódca policji pałacowej zorganizował dzienne i nocne rewizje izb służbowych.
Podczas, Chałturin, który znosił się teraz z komitetem wykonawczym za pośrednictwem Żelabowa, zdążył już przynieść pierwszy kawałek dynamitu…
Łatwo sobie wyobrazić przerażenie spiskowca, gdy tej samej nocy do stolarni zeszła żandarmerja pałacowa na rewizję. Chałturin zaiste potrzebował nie małej dozy zimnej krwi, aby się nie zdradzić…
Rewizję dokonano dosyć dokładnie… i nie znaleziono nic, dynamit leżał pod poduszką Chałturina!…
Te rewizje nocne zaczęły się powtarzać nieustannie. Dynamit jednak wciąż spoczywał pod poduszką Chałturina nie wykryty… I Chałturin oswoił się z rewizjami i przestał ich się obawiać, bardziej natomiast musiał zważać na nowe rozporządzenia, dotyczące wychodzenia na miasto służby pałacowej. A więc służba musiała mieć przy sobie miedziane tabliczki, zastępujące legitymacje, tabliczki te, przy wydalaniu się z pałacu, była obowiązaną oddawać specjalnym kontrolerom żandarmom, a wracając, otrzymywała je, ale po rewizji osobistej…