Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/245

Ta strona została uwierzytelniona.

nie… Cesarz niecierpliwił się na dworcu, niecierpliwiła się rodzina cesarska, czekająca w apartamentach, niecierpliwiła się świta, a kucharze, lamentując, zabierali się do zastąpienia przestałego obiadu nowemi potrawami…
Nikomu na myśl nie przychodziło, że każda sekunda opóźnienia ocala jedno życie więcej.
Eksplozja nastąpiła w chwili, gdy w jadalni byli tylko kamerlokaje…
Lecz skutki były aż nadto straszne, aby przerazić najodważniejszego.
Stolarnia, kordegarda warty pałacowej, a za nią jadalnia zamieniły się w jedną bezkształtną wyrwę, grzebiąc w swych gruzach 60 ludzi, a 40 z górą kalecząc i raniąc najokrutniej.
Ofiarą padli nadewszystko żołnierze warty, a potem kamerlokaje, paziowie, dyżurujący w jadalni, i kilku ze starszych urzędników dworu.
Można wystawić sobie przerażenie cesarza, gdy pojazd jego, w kilka minut po wybuchu, stanął przed pałacem. Wprawdzie huk eksplozji uprzedził go w drodze, lecz czyż monarcha mógł przypuszczać, że to on właśnie targnął murami Zimowego Dworca.
Aleksander II drżał ze wzruszenia, wiodąc gościa do apartamentów bocznych… W apartamentach tych omdlewała ze zgrozy rodzina cesarska.
Wicher lutowy poprzez wypadłe szyby dął od Newy i hulał po złotem wykładanych apartamentach, gasił światła i dzwonił kryształami świeczników…
W parę godzin po wybuchu, Żelabow zawiadomił Chałturina o… rezultacie.
Nieubłagany królobójca na słowo, że „on“ ocalał, runął na łóżko zgnębiony, wycieńczony, złamany za-