Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/246

Ta strona została uwierzytelniona.

wodem, który go tyle pracy kosztował. Gorączka, febra i ataki nerwowe przez całe tygodnie dręczyły wyniszczony organizm rewolucjonisty, a stokroć więcej podobno dokuczała mu myśl, iż tylu niewinnych ludzi przyprawił o śmierć.
Dopiero otrzymywane relacje o potędze wrażenia, osiągniętego w całej Rosji i nieomal w całym świecie, ukołysały Chałturina. Lecz i mimo to, Chałturin nie przestał obwiniać komitetu wykonawczego, twierdząc, może i nie bez swej racji, że gdyby dynamitu było pięć pudów… to, conajmniej, lwia część rodziny cesarskiej znalazłaby grób w pałacu!
Chałturin nie miał podobno równego sobie w królobójczej determinacji.
Czy Chałturina, a raczej „poczciwego lakiernika z Ołonieckiej gubernji“ poszukiwano?! Z pewnością że nie! Śledztwo błąkało się, wpadało na domysły i myślało o podkopie, dalej sądziło, iż sprawca zamachu znalazł śmierć w gruzach, że najpewniej mógł być żołnierzem z warty i t. d. Nieobecność Chałturina oczywiście nic nie mogła znaczyć tam, gdzie tyle ciał ludzkich zamieniło się w miazgę, gdzie liczba głów znalezionych i kadłubów nie odpowiadała liczbie rąk i nóg!
Niedoszły teść-żandarm tak wierzył Chałturinowi, że aż po wybuchu zakupił na cześć jego „panichidę“.
Chałturin z Petersburga przeniósł się do Odessy i tam niewątpliwie mógłby być ani poznanym, ani podejrzanym, gdyby nie nowa jego działalność… Pochwycono go mimo zbrojnego oporu dopiero we dwa lata później, w dniu mordu prokuratora Strelnikowa (dn. 30 marca 1882 r.), i w ciągu dni czterech osądzono i powieszono wraz z towarzyszem odeskim, Żeł-