zostało ulokowanem w mieszkaniu tajnej drukarni „Gazety Robotniczej“, w mieszkaniu, pozostającem pod opieką Hesi Helfman.
Kibalczyc, przy pomocy Sablina, przystąpił niebawem do prób. Było to zadanie bardzo trudne, gdyż chemicy ani roić mogli o posługiwaniu się jakimś więcej skomplikowanymi aparatami, ile, że te naprowadzićby mogły policję — a przecież „próby“ musiały odbywać się w tajemnicy nawet przed „nihilistami“, nie należącymi do bojowej gromadki.
„Próby“ nadto wymagały nie tylko wielkiej ostrożności, z uwagi na możliwość niespodziewanego wybuchu, a więc i co najmniej pokaleczenia pracujących, ale i z uwagi na łatwość alarmu sąsiadów za lada silniejszą eksplozją. Kibalczyc był wszakże chemikiem i uczonym, chemikiem i genialnym laborantem i bystrym matematykiem. Z atomów umiał składać najstraszniejsze narzędzia, z atomów wyprowadzał siły wybuchowe i normował je i określał szybkość spalania się danej materji i ilość wytwarzanych gazów.
Jużci mina dynamitowa dla Kibalczyca była drobiazgiem, zabawką. Kibalczyc nie nad samą miną pracował, Kibalczyc komponował równocześnie nowe narzędzie królobójcze w postaci ręcznych bomb.
Ale „ochrona cesarska“ równie nie próżnowała. Wyrok, otrzymany przez kancelarję jego cesarskiej mości, nie pozwalał wątpić, iż zapowiada coś więcej niż pogróżkę. Narodnaja wola panicznym strachem napawała stróżów nietykalności monarszej. Wskutek tego wszystkich pachołków poderwano na nogi, wszystkich pół i ćwierć szpiegów puszczono w ruch. — Nad głowami „nihilistów“ znów zawisło ostrze wzmocnionej czujności.
Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/268
Ta strona została uwierzytelniona.