tów, a więc ilością zdolną całą, niewielką zresztą, ulicę Małą Sadową wysadzić w powietrze. Od tego naboju szły przewodniki do baterji elektrycznej, ustawionej już w samym sklepie pod półkami, tuż przy wejściu, tak, że człowiek, wprowadzający baterję w ruch, mógł równocześnie widzieć, co się dzieje na ulicy…
Taka mina byłaby zapewne drobiazgiem dla oddziału saperów, którzyby ją umieli w kilka godzin poprowadzić i nastawić. Ale nihiliści potrzebowali miesięcy trudów i miesięcy niesłabnącej przytomności umysłu i zimnej krwi. Dość tu zaznaczyć, że wejście do miny szło przez mur fundamentu, że ten mur trzeba było nie kilofami rwać, ale ułamkami żelaza dłubać, że wydłubany mur należało, w postaci garnków ze śmietaną i paczek z serem, sprzedawać kolegom nihilistom następnego dnia, że podkop natrafił na węzły rur gazowych i wodociągowych i musiał nad program się zagłębić i przedłużyć, że nareszcie tu szło i o podstemplowanie sklepienia w chodniku i o wyniesienie kilkunastu fur ziemi i gruzu we formie zakupu i o wyniesienie tam, gdzieby ani gruz, ani ziemia niczyich nie raziła oczu.
A tymczasem na chwilę nie można było zaniedbać żadnej ostrożności, gdyż, choć policja nabrała widocznego zaufania do prawomyślności „rosyjskiego składu serów“ — zaufania tego wszakże nie podzielał stróż domu hrabiny Mengden. Stróż ten ani myślał przejąć się arystokratycznymi związkami właścicielki domu i z całą zajadłością mużyka nietylko zgadywał w Kobozewych inteligentów, ale niemal był ich pewien. Inteligent zaś, udający w suterenie prostaka-handlarza serów, do żywego poruszał mużyka policjanta i skłaniał do ciągłego szczucia tajnych agentów. Bezowocne rewizje nie
Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/272
Ta strona została uwierzytelniona.