do natychmiastowego, błyskawicznego, automatycznego wybuchu. Jakoż konstrukcja, skomplikowana pozornie, była bajecznie prostą.
A wiec, za lada silniejszem wstrząśnieniem bomby, ciężary ołowiane musiały rozbić szklaną rurkę, a tem samem spowodować wylanie się kwasu siarczanego w rezerwoar z solą Bertholeta i antymonem, a więc i płomień… Płomień zapalał proch strzelniczy, ten rwał ku piorunianowi rtęci, ten ostatni gromem przejmował dynamit.
Ta skądinąd wzorowa konstrukcja bomb Kilbalczyca natrafiła jednak na niewiarę śród „bojowej gromadki“, która bomby uparcie chciała mieć za środek ostateczny, za środek raczej obronny, niż atakujący, za atut, zdolny do równej dzielności, co rewolwer lub sztylet…
Gdy już prace przygotowawcze były ukończone, a gromadka bojowa zmobilizowana do upolowania chwili ukazania się pojazdu cesarskiego na ulicy Małej Sadowej, niespodziewanie Andrzej Żelabow, dyktator gromadki, jej głowa, a jeden z najznakomitszych członków wykonawczego komitetu, dla wielkich swych zalet i dystyngcji zwany popularnie „Mylordem“, został aresztowanym i uwięzionym.
Aresztowanie Żelabowa było aktem przypadku, gdyż policja nie wiedziała kogo ma w swych rękach i nadawała Żelabowi nawet inne nazwisko, tyle wiedząc zaledwie, iż ma pod kluczem jakiegoś „nihilista“. Zresztą i tu policja, przy dobrej woli Żelabowa, miałaby poważne wątpliwości, ale ten na śledztwie z całą zimną krwią oświadczył, iż uwięzienie jego nie ma w obecnej chwili znaczenia zapobiegawczego dla bezpieczeństwa cesarza, bo ten skazanym został na śmierć jeszcze w dniu
Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/275
Ta strona została uwierzytelniona.