prezydenta Stanów Zjednoczonych, Garfielda, wszyscy monarchowie przedsięwzięli środki ostrożności a powiększyli kadry ochrony osobistej, ale środki te były niczem wobec zarządzeń Aleksandra III.
Nadewszystko rezydencje cesarskie poddano nieustającej pieczy żandarmskiej, bez względu, czy w danej chwili cesarz zamieszkuje w Petersburgu czy w Liwadji. Piecza polegała na śledzeniu służby dworskiej, na prowadzeniu wokół pałacu zapobiegawczych przekopów, na rewidowaniu wszystkich i wszystkiego. Dopiero zaś, gdy do tak strzeżonej rezydencji zjeżdżał cesarz, — wówczas napływał tłum żandarmów pałacowych… którzy znów kontrolują, znów sprawdzają, bo to są żandarmi żandarmów.
Cesarz jeszcze ani myśli ruszyć z Petersburga — a tam, w jakiejś, o setki mil położonej rezydencji, już kordon wojska otoczył ogrody, już bez legitymacji, bez rewizji nic nikomu wnieść, nic wynieść nie wolno. Ale cesarz ma wyjechać… lecz dokąd, o tem nie wolno wiedzieć nikomu. Cesarza wolno się spodziewać, w ostateczności wolno wiedzieć, że „na jesieni“ będzie w Moskwie a „przed Nowym Rokiem“ w Odessie — ale ani dnia ani godziny nikt nie może znać naprzód. Telegram „z drogi“ wzywa dopiero władzę na powitanie… Tajemnica ruchów monarchy musi być tak wielką, że, naprzykład, tam, gdzie się cesarz nie zatrzymuje, mieszkańcy na drugi dzień ze zdumieniem dowiadują się, iż cesarz raczył przejechać…
Lecz tu początek zabezpieczenia osoby cesarskiej.
Więc w miastach ulice, któremi ma monarcha przejeżdżać, są „oczyszczone“ z publiczności i to tak, że powóz może dowolnie kilku różnymi kierunkami ulic rozporządzać, czyli drogę zmienić. Domy na uli-
Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/290
Ta strona została uwierzytelniona.