tacji“ (urzędowy raport), której nabawiły go rozprawy śledcze z „nihilistami“…
Śmierć Majdla — wywołała z góry idący rozkaz — „skończyć“.
Wyrok był wydany. Królobójcy mieli być powieszeni, — ale wyrok potrzebował dekoracji, miał być przykładem i przestrogą.
Ustanowiono sąd i zarządzono rozprawy „publiczne“, to jest, rozdano kilkaset biletów pośród reakcjonistycznych potentatów i żandarmów.
Rozprawy trwały trzy dni i przez trzy dni mrozem ścinały krew w żyłach sędziów, którzy ledwie śmieli podnosić oczy ku ławie oskarżonych. Ława bowiem nadewszystko oskarżała.
Jeden Rysakow „mówił“ i bronił się, lecz Rysakow miał lat 19!! Michajłow, prosty robotnik, także tracił równowagę. Helfmanówna winę swą ograniczała — ale zato Perowskaja, Żelabow i Kibalczyc z całej mocy trwali na swem ideowem stanowisku, na siebie brali odpowiedzialność i nietylko nie zwalczali Rysakowa ale go ochraniali…
Żelabow, student prawa odeskiego uniwersytetu, bronił się sam, a raczej bronił wszystkich towarzyszów, bronił „Narodnej Woli“ a siebie nie oszczędzał.
Kibalczyc zaś z flegmą podejmował dyskusję z ekspertyzą akademicką o środkach wybuchowych, i dowodził uczonym fałszywości ich wniosków i obliczeń. Perowskaja mówiła mało, — odpowiadała spokojnie i dobitnie, a chwilami uśmiechała się ironicznie w stronę prokuratora Murawiewa, synowca słynnego „wieszatiela“ (obecnego ambasadora w Rzymie), który z zapałem karjerowicza nawet najhumanitarniejsze odezwanie się „nihilistów“ zwalczał. Perowskaja mogła się
Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/296
Ta strona została uwierzytelniona.