A konstytucja, którą podpisał Aleksander II?!
Konstytucja otrzymała już w maju stanowczą dymisję razem z Loris-Melikowem.
Nowy cesarz ani myślał o jakichś nadaniach, ani pozwolił komu o nich wspomnieć.
I znów nastały rządy twarde, nieubłagane dla postępu, dla cywilizacji, dla oświaty. Prześladowanie religijne, pościgi za marą nihilizmu, oddanie młodzieży szkolnej i uniwersyteckiej na łaskę i niełaskę żandarmerji, zgaszenie nawet tych drobnych ulg, ustanowionych niedawno dla gospodarstwa rolnego i dla miast, zaostrzenie cenzury, zakazy i ustawiczne zakazy i jeszcze zakazy rozhulały się, niby za czasów Pawła I, Piotra czy Birona.
Kto rządził, kto sterował nawą państwa?
Cesarz sam i podobno tylko cesarz — przynajmniej w to najmocniej sam Aleksander wierzył.
Poddani wszakże sądzili inaczej, zupełnie inaczej...
Aleksander III po całych dniach ślęczał nad papierami, ministrów traktował niby kamerdynerów, całe pliki papierów sam wertował, sam podpisywał, bo nikomu nie ufał, nikomu nie wierzył, bo wszystkich miał za złodziei lub spiskowych.
Może słusznie. Wszak już Aleksander II wyrzekł sławetne bon mot à la Piotr I.
— W Rosji wszyscy są sprzedajni... prócz mnie jednego... i dlatego prócz mnie, że ja tego nie potrzebuję!
Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/305
Ta strona została uwierzytelniona.
XIV.