Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/309

Ta strona została uwierzytelniona.

ciała wielkoksiążęcego. I stąd wielki marszałek uznał za konieczne dla zdrowia wielkoksiążęcego mieć w zapasie pewną ilość łojówek… I stąd nareszcie po 90 latach, ilość łojówek do gojenia najwyżej odparzonych od jazdy konnej części dolnego pozakorpusu wysoko urodzonych, dosięgnęła ilości dziesięciu tysięcy pudów!
Tego rodzaju odkrycia podniecały pracowitość Aleksandra III, lecz nie zawsze równie skutecznie docierały do nadużycia. Cesarz zakopywał się w papierach, tonął w odmęcie przedmiotów i daremnie chciał być wszystkimi ministrami razem. Myśl samowładcza monarchy doprowadzała go do wycieńczenia umysłowego, do humorystyki.
Aleksander III czytał papiery i opatrywał je uwagami, nawet wykrzyknikami. Posłuszne urzędy słowa cesarskie musiały mieć za nieomylne i ostateczne. Telegraf z dnia na dzień obwieszczał poddanym, że na takim a takim to raporcie „własną jego cesarskiej mości ręką napisano słowo „zobaczymy“ — albo „może być“.
Klasycznym znów przykładem tych nadpisów jest polityczny koncept petersburski, który dosadnie i prawdziwie charakteryzuje drobiazgowość monarchy i chęć opinjowania o wszystkiem!
„Na najpoddańszym raporcie dyrektora obserwatorjum astronomicznego w Pułkowie, przy wyrazach „ośmnaście stopni mrozu“, własną, jego cesarskiej mości ręką, napisano „to zimno!“, przyczem słowo „wiatr“ podkreślono dwukrotnie“.
Ale samodzielność Aleksandra III była tylko pozorną, ograniczała się do nadpisów i podpisów, a choć nie uznawała żadnych wpływów, żadnych podszeptów, żadnych faworytów, przecież stała się zdobyczą partji