przekonane, że żywa dusza z pociągu cało nie ujdzie, że cesarz Aleksander III z żoną i dziećmi śmierć pod gruzami znalazł…
Los zrządził inaczej — wagon z salą jadalną, który miał być trumną monarchy i jego najbliższej rodziny i świty, stał się dlań zbawieniem, ocaleniem… Wagon bowiem z salą jadalną, choć był rozbity, choć miał potrzaskane dno i sufit, zachował ściany boczne. Ściany te pochyliły się ku środkowi, zaparły na sobie i, niby namiot z dwóch kart, zawisły nad skotłowanemi ciałami biesiadujących…
Cesarz Aleksander III wraz z żoną, dziećmi i wszystkimi uczestnikami śniadania cesarskiego ocalał. Eksplozja morderczą swą siłę wywarła głównie na służbie cesarskiej, na kuchni, na kolejowych pionkach…
Eksplozja pod Borkami sprawiła wrażenie piorunujące, ale eksplozja jednocześnie posłużyła władzy za przedmiot opowieści o widomym „cudzie boskim“. Nabożeństwa dziękczynne, szczegóły fantastyczne, ryciny, wystawiające rodzinę monarszą na złomach pociągu w oświetleniu aureoli, spływającej z nieba, spadły na Rosję i miały ją przekonać o nadziemskiej nietykalności osoby samodzierżcy. Ocalenie w urzędowych papierach nazwano cudownem, a dzień wypadku nakazano obchodzić z roku na rok świętem, nabożeństwami solennemi i stosownemi naukami o majestacie.
Zastanawiając się zupełnie bezstronnie nad wypadkiem pod Borkami, trzeba przyznać, że istotnie rodzina cesarska bardzo szczęśliwemu zdarzeniu zawdzięczała życie… że, dzięki jakiemuś milimetrowi stalowej ściany wagonu, nie zginęła, że na loterji życia, w której na sto biletów śmierci jeden zachowuje istnienie, umiała ten jeden bilet wyciągnąć.
Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/324
Ta strona została uwierzytelniona.