Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/325

Ta strona została uwierzytelniona.

Zamach jednak pod Borkami był tak piekielnym, że nawet darowując życie, wracał je skróconem…
I rodzina cesarska, mimo zaprzeczenia, mimo powieści o nietykalności majestatu — ucierpiała mocno, ucierpiała zarówno moralnie, jak i fizycznie.
Kontuzje dosięgły nadewszystko Aleksandra III, a potem księcia Jerzego, drugiego syna, dalej najmocniej odbiły się na zdrowiu następcy tronu, księcia Mikołaja, dokuczyły i księżniczce Oldze, a w organizmach wszystkich ocalonych groźne poczyniły spustoszenia.
Śledztwo rozwinięto najenergiczniejsze, natychmiastowe śledztwo. Cesarz kazał sobie sam składać raporty z dnia na dzień. Na kilka mil wokół miejsca katastrofy zrewidowano wszystko, co się dało zrewidować, tłum techników, inżynierów i chemików zjechał na zbadanie każdego złomka pociągu…
Cesarz się niecierpliwił. Na pierwszą ofiarę katastrofy poszedł nic niewinny minister dróg i komunikacji Possjet… Dlaczego Possjet?! Przecież droga żelazna była w porządku, przecież nie było ani podkopu, ani wyrwanych szpał, przecież nie brakło ani jednej warty na stanowisku?!…
Odpowiedź łatwa — ktoś musiał paść ofiarą, skoro winowajców nie było, skoro rezultat śledztwa „nie nadawał“ się do opublikowania, gdyż mógłby obudzić przesadzone wyobrażenia o sile i środkach rewolucjonizmu rosyjskiego.
Nadworny malarz, Zichy, tak zdefinjował protokół śledczy.
Twórcą zamachu był „kuchcik“ — kuchcik miał pod swą kontrolą głowy cukru. Jedna z tych „głów“ była opatrzoną zegarowym aparatem… Kuchcik nastawił aparat, puścił w ruch i zachorował gwałtownie,