Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/326

Ta strona została uwierzytelniona.

zażywszy odpowiednio spreparowanych pigułek. Aparat zegarowy szedł tymczasem wybornie…
Rozrachunek kuchcika nie chybił…
Na stacji, gdzie zmieniano lokomotywy, kuchcika wysadzono — pociąg odjechał z maszyną piekielną wewnątrz…
Chory kuchcik tymczasem nie czekał na alarmujące depesze, ani na wiadomość o skutkach eksplozji i, pod pozorem, że ma krewnych w okolicy, u których chce wydobrzeć, wsiadł na brykę i ruszył w świat tak, że do dnia dzisiejszego zostawił po sobie w aktach urzędowych fałszywe nazwisko i przy niem znak zapytania.
Zamach roku 1888 do odosobnionego życia cesarza Aleksandra III wsączył nowy strumień goryczy, żółci i niepokoju. Boć zdenerwowanie władcy nie było bezpodstawnem, skoro fakty pouczały, że do najbliższego otoczenia cesarskiego zdołał dostać się i Chałturin i „kuchcik“…
I znów poddano całą służbę cesarską szczegółowej legitymacji — i znów zarządzono gromadne rugi w pałacach i, po raz niewiadomo który, starano się wytworzyć niewątpliwej wierności szeregi. Lecz przy nowej reorganizacji już nie wierzono Rosjanom ani prawosławnym… a przekładano Tatarów i sprowadzano nawet murzynów i Abisyńczyków.
Pałace monarchy zatrzęsły się od twarzy kolorowych i wyznawców Mahometa i Buddy, jakoby wierniejszych w swem niewolniczem poszanowaniu pana, a już dla chrześciańjskiej propagandy stanowczo niedostępnych.
Aleksander III i sam wynajdywał obostrzenia ochrony i wprowadzał wszelkie ostrożności, podpowie-