dziane mu przez kogokolwiek z otoczenia, aż, w ostatku, cesarz w kieszeni munduru jął nosić siedmiostrzałowy rewolwer i nie rozstawać się z nim ani na chwilę…
Fatalność chciała, że i ten rewolwer miał cesarzowi zgotować nową chwilę strapienia.
Coś wkrótce po zamachu pod Borkami — cesarz zasiadł późnym wieczorem do biurka i papierów w swoim gabinecie. Dyżurny oficer warty pałacowej, odprawiający służbę w przyległym do gabinetu pokoiku, znając nawyknienia cesarza, usadowił się wygodnie, rozumiejąc, że monarcha przed północą drzwi nie otworzy. Było lato i upał nieznośnie duszny, nie złagodzony nawet wiewem wieczoru. Upał ten dla opiętego w uroczysty mundur oficera był łaźnią trudną do zniesienia. Oficer atoli, obyty dworak, nie wahał się ani na chwilę i rozpiął haftki kołnierza, rozluźnił pas, odczepił pochwę z rewolwerem i rozparł się wygodnie na kanapce, pod oknem… Było to uchybienie służbowe, uchybienie jednak przez wszystkich oficerów, skazanych na nudne, bezcelowe wysiadywanie pod drzwiami komnat pałacowych uprawiane z powodzeniem. Zresztą uchybienie, zawsze mogące ujść oka zwierzchności, bo dające się kilku ruchami usunąć.
Oficer wyglądał oknem na pusty, głuchy dziedziniec pałacowy — aż się znużył. Brała go ochota zapalić papierosa, lecz brakło mu odwagi. Papieros groził wydaleniem ze służby. Lecz oficer był dworakiem zabiegliwym i doświadczonym, sięgnął więc po tabakierkę i pociągnął potężny niuch tabaki. Zaczem, rozczmychawszy się, przyglądał się z upodobaniem tabakierce!… Ba, toć była szczerozłota, była darem od cesarza, była przedmiotem zazdrości kolegów oficera, była niewątpliwym zadatkiem innych faworów i odznaczeń…
Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/327
Ta strona została uwierzytelniona.