Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/329

Ta strona została uwierzytelniona.

sztadzkim mieli sposobność wzmocnić swe wpływy na dworze…
Tak, Aleksander III był wybornym strzelcem, zdolnym o tytuł kurkowego króla się ubiegać, ale i nie strzelcem tylko, ale i nieomal atletą.
Cesarz Aleksander III podkowy łamał w ręku, a zbytek sił fizycznych skłaniał go nawet do szukania rozrywek w zabawianiu się w tracza, przyczem ofiarą topora i piły monarszej stawały się najpiękniejsze okazy starodrzewiu w parkach cesarskich.
Ale siły fizyczne, rzec można, rozwinęły się kosztem sił duchowych. Cesarz ani umiał panować nad samym sobą, ani mógł opędzić się wewnętrznemu niepokojowi. Aleksander III nie posiadał ani dziesiątej części zimnej krwi, determinacji lub godności Aleksandra II. Atletyczne muskuły, wzrost imponujący, donośny, silny głos — kryły tylko poszarpane na strzępy nerwy, chorobliwą imaginację, przesądność, do dziwactwa posuniętą, i ciągłą trwogę o życie.
Stąd muskuły raczej zawadzały cesarzowi, niż pomagały — raczej potęgowały tragizm jego położenia, przysparzały mu utrapień.
Oficer służbowy nie był jedną ofiarą tylko — stał się nią wkrótce kamerdyner, zaufany, zasłużony kamerdyner.
Było to w Liwadji… Cesarz odprawiał siestę popołudniową. Kamerdyner przed siestą otrzymał od cesarza rozkaz, obudzenia monarchy po godzinie spoczynku, ile że Aleksander III zasypiał często snem twardym…
Kamerdyner święcie dopilnował wskazanego czasu i jął budzić cesarza… Aleksander III jednak snać nietylko spał, ale i śnił jedną z tych groźnych ponurych