narzędziem Pobiedonoscewa, matki, książąt i żandarmów, że jest tylko, trzymanym pod strażą, Dalaj-Lamą tybetańskim, że jest sam więźniem, oszukiwanym, straszonym widmami bomb, nie mającym wyobrażenia, co się dzieje za murami jego pałaców.
Lud przekonał się nareszcie, iż tragedja samowładczych rządów Mikołaja polega na nieświadomości, na oszukiwaniu cara, na wmawianiu weń zalet, których nie ma lub, w danej chwili, nie objawia.
Setki i dziesiątki faktów posłużyły tu za dowód, że monarcha stu dwudziestu miljonowego państwa o najprostszych zagadnieniach nie ma wyobrażenia.
Jedna z garderobianych cesarzowej Aleksandry wychodziła za mąż. Minister dworu, baron Friederyks, przedstawiając listę wydatków dworu Mikołajowi II, napomknął, że, w myśl przyjętego zwyczaju, trzeba wyznaczyć wspomnianej garderobianej posag…
Cesarz zafrasował się nad oznaczeniem sumy, wreszcie zakonkludował:
— Dać jej sto tysięcy rubli!
Minister dworu skłonił się pokornie i odważył się nadmienić, że jednak sto tysięcy rubli to za wiele…
— Za wiele!? — ozwał się cesarz. — Hm! Jeżeli myślisz, że za wiele! No, to daj jej sto rubli!
I lud rosyjski, zmieniwszy front, zmienił taktykę i powiedział sobie, że terror powinien być skierowanym przeciwko zausznikom, przeciwko doradcom, przeciwko rzeczywistym samowładcom.
I to przeświadczenie znalazło niebawem swój wyraz.
W pięć dni po pogromie pod Kazańskim soborem (d. 9 marca), Mikołaj Łogowskij, urzędnik samarskiego biura statystycznego, strzelał z ulicy do gabinetu Pobiedonoscewa. Jeszcze winowajcy nie zdołano wypra-
Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/362
Ta strona została uwierzytelniona.