Terror ministra nie miał litości dla nikogo, nikogo nie oszczędzał.
Cesarz Mikołaj równocześnie zabawiał się w samowładcę, choć rządził Pobiedonoscew, i cieszył się z godności twórcy sądu rozjemczego, choć mu ministrowie gotowali za plecami wojnę, oburzał się na mord belgradzki pary królewskiej, (10 czerwca 1903), choć w mordzie tym ruble tak piękną odegrały rolę, bardzo był poruszony niegodziwością ręki zbrodniczej, która położyła trupem Bogdanowicza, gubernatora Ufy (dnia 19 maja 1903), choć Bogdanowicz sam oddawna na katorgę zarobił, potępił nieudany spisek na Ferdynanda bułgarskiego (r. 1903), choć w spisku tym znów ruble pracowały — i wogóle monarcha odzywał się tak, jakby rezydował w Londynie, a nie w Petersburgu…
Plehwe pracował bez wytchnienia, ale skrytobójcze strzały i uderzenia znów się rozległy pod koniec 1903 roku i zabiły gubernatora kaukazkiego, Galicyna (d. 27 października) i policmajstra Białostockiego, Mietlenkę.
W grudniu roku 1903 Rosja znalazła się u wrót wojny… Mikołaj II „nie chce wojny“ — mówiła Europa podówczas i Mikołaj II niezawodnie jej nie chciał, ale wojny chciał Pobiedonoscew i chcieli jej ministrowie i książęta.
Oberprokurator synodu w wojnie widział zbawczą klapę bezpieczeństwa, która, za jednym zamachem „oczyści“ powietrze, rozrzedzi siłę nagromadzonych gazów, a byle mobilizacja szła dowcipnie, to, przy triumfie, da się i żywioły niepewne wytępić — ba, i potem całą Mandżurję na prawosławie wychrzcić.
Ministrowie z wielkimi książętami, krom tego, widzieli w wojnie żywotniejszą dla siebie sprawę… bo
Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/366
Ta strona została uwierzytelniona.