z ostatniem echem morderczej eksplozji zginął o nim słych. Dwór przeszedł do porządku dziennego. Prasa ozwała się z surową naganą programu zabitego potentata… cenzura straciła głowę i zezwoliła na apologję mordu!…
Zaiste strasznym musi być stan moralny studwudziestomiljonowego państwa, w którem zbrodnia znajduje tak jednomyślną pochwałę, w którem zbrodnia dopiero wprowadza strumień ożywczego wiewu…
Sazonowa pochwycono i już podobno nie próbowano szukać wspólników — boć moralnymi wspólnikami byli wszyscy poddani Holstein-Gottorpów. I Sazonowa już nie ośmielono się wieszać, już nie chciano mieć w nim męczennika, który własnem życiem okupił zgon ciemięzcy.
Zresztą nie było czasu na śledztwa, boć za Plehwem poszedł już w trzy dni (d. 1 sierpnia 1904 r.) pułkownik Bogusławski, administrator Sormalińskiego okręgu na Kaukazie, bo płomień buntów, strajków i rozruchów wybuchnął w całej monarchji, bo rewolta dosięgła obozów mandżurskich, bo cały gmach samowładztwa chwiał się, pękał, groził zawaleniem.
I na premjera do zagaszenia pożaru powołano księcia Mirskiego i książę zaczął objawiać liberalny poryw Loris-Melikowa, a podobno dosyć śmiałe budować plany odrodzenia Rosji i Rosji konstytucyjnej.
Monarcha słuchał Mirskiego i radził się Marji Teodorówny, liczył się z Pobiedonoscewem i obawiał się wielkich książąt.
I znów zapanowała pauza, znów Rosja czekała. Mirski obiecywał, może nie czując, iż władza jego jest mamidłem, tolerowanem dotąd, dopóki zwycięskich pułków Kuropatkina nie da się zwrócić na zmiażdżenie wszystkich nowatorskich zakusów.
Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/371
Ta strona została uwierzytelniona.