Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/419

Ta strona została uwierzytelniona.

modlił się, jakoweś odprawiał zaklęcia i psalmami straszył.
W Rosji zaś, a zwłaszcza… na wojnie rosyjskiej, działo się coraz gorzej.
Przez całe miesiące monotonne biuletyny wojenne mówiły jedno i toż samo o tem, co się miało stać nad Strypą, około Strypy, przed Strypą i znów nad Strypą. Armje rosyjskie, od czasu do czasu, święciły chwilowe zwycięstwa, lecz każde zwycięstwo pogrążało coraz bardziej widoki ostatecznego zwycięstwa. Wołyń, Bukowina, okolice Kowla były ciągle krwawym terenem, zaścielanym dziesiątkami tysięcy trupów. Żołnierz rosyjski bił się zawzięcie, bił jak może żaden żołnierz, bo bił się bardzo często bez jednego ładunku, bez naboju armatniego, bił się głodny, obdarty.
Nareszcie atak przypuszczony przez Brusiłowa, we wrześniu roku 1916, stał się koroną wysiłków armji rosyjskiej. Atak się nie powiódł, bo rozbiły go poszmery konspiracyjne w szeregach, bo udaremnił go głód, bo demoralizacja dosięgała już oficerów, bo wojsko masakrowane przez austro-niemieckie armaty, a równocześnie pozbawione zaprowiantowania, krzywdzone przez złodziejstwa, nadużycia, miało na ustach rosyjskie „naplewat“.
Jeden tylko Mikołaj Mikołajewicz, choć za górami Kaukazu, dawał znać o sobie, darł się na skały, przebywał śnieżne pustkowia, jakieś ksenofontowe podejmował wyprawy, uwalniał Armeńczyków, dobywał Erzerumu, przyprawiał Turcję o ciężkie zgryzoty, ale temi powodzeniami raczej wrogów sobie przyczyniał w Petersburgu, teraz Petrogradem przezywanym.
Równocześnie wpływy Rasputina rosły, partja carowej coraz silniejsze zdobywała stanowisko.