więźniom na przejście ponad dachem oranżeryjki i szukać promieni syberyjskiego słońca.
Były to przecież ostatnie promienie nawet słońca Holstein-Gottorpów.
W dniu 1 marca roku 1918 więźniowie przestali wątpić, jaki los zamyśla im zgotować samowładztwo bolszewickie. W dniu tym nadzwyczajne rozkazy skasowały kuchnię i wyznaczyły porcje „żołnierskie“. Równocześnie szczątki względów zaczęły znikać raptownie. Każdy dzień przynosił nowe obostrzenie.
Zagadano teraz mocniej o ucieczce.
Pułkownik, według świadectwa profesora Gilliarda, a raczej guwernera-Szwajcara, który należał do tej przedostatniej świty cesarskiej, odrzucał wszelką myśl ucieczki. Teraz jednak był już zdecydowany, byle — byle wszyscy mogli uciec razem.
Były plany, były zamiary, były przygotowania. Podobnoć w Tobolsku samym nie brakło ludzi, gotowych spieszyć z pomocą.
Gdy, naraz, dzień 25 marca sprowadził do Tobolska oddział czerwonej gwardji, oddział wypróbowanej mocy i zawziętości drabów bolszewickich. Wszystkie plany rozwiały się, prysły…
Nie dość na tem, oddział czerwonej gwardji nie przybywał napróżno. Oto o trzeciej rano dnia następnego, 26 marca, obudzono Mikołaja II i zapowiedziano mu rozkaz wyjazdu. Cesarzewicz Aleksy był ciężko chory. Aleksandra Teodorówna, nie bacząc na chorego syna, postanowiła iść za mężem, do niej przyłączyła się trzecia córka, księżniczka Marja. Reszta dzieci razem ze świtą miały pozostać w Tobolsku.
Troje więźniów załadowano do opancerzonego wagonu i pod strażą czerwonej gwardji wywieziono. Po
Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Królobójcy.djvu/439
Ta strona została uwierzytelniona.