zwraca, czyni to samo. Herold silnym, dalekonośnym głosem czyta wyrok śmierci, który dosłownie brzmi następująco:
— To fałsz! ।— głośno i śmiało przerwał Don Leon czytającemu wyrok heroldowi — nie były to buntownicze plany przeciw bezpieczeństwu kraju, ale plany dla jego dobra. Pięknie jest umierać za takie rzeczy! Teraz czytaj pan dalej!
Bermudez oddał pomocnikowi swój długi czarny płaszcz i czapkę; ukazał się teraz w czarnym aksamitnym kaftanie, w którym słusznie podziwiać należało jego potężną figurę. Długa, siwa broda spadała mu aż na piersi, a czoło miał tak wysokie, że prawie sięgało środka czaszki ledwie kilku białemi włosami pokrytej. Oczy miał wielkie, jakby miedziane, nos orli. Przy odczytaniu wyroku i rozkazu, nie poruszył się żaden muskuł jego niby z kamienia wykutej twarzy — jakże często kat Madrytu słyszał te prawie zawsze jednakowe wyrazy, między któremi wstawiano tylko coraz to inne nazwiska! jakże obojętnie patrzał na obie ofiary, które dzisiaj w ręce jego wpadły! Wprawa uczyniła go zimnym i obojętnym, spełniał więc straszliwy swój urząd bez objawu najmniejszego wzruszenia. W prą-