Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1006

Ta strona została przepisana.

Gdy Lucyan Avantier uwiadomił o tém policyantów, ci trochę się skrzywili — sądzili, że nie wypada im podejrzewać klasztoru.
Ale młody Francuz, nieznający trudności, ofiarował im wyższą kwotę w mniemaniu, że policyantów bardziéj zachęci.
Atoli inna była przyczyna kłopotu policjantów.
Lucyan Avantier dowiedział się o niéj nazajutrz w poufnéj rozmowie z prefektem — że równie ostrożnie należało się brać do dzieła, jak wówczas gdy podejrzewano zamek Angoulème, a może nawet jeszcze względniéj należało postępować teraz, gdy chodziło o klasztor, w którym spodziewano się schwytać zbrodniarzy.
— To się nie obejdzie bez dalszych następstw, szanowny panie! bardzo uprzejmie mówił prefekt. Najecie na klasztor jest niepodobne; takim postępkiem narazilibyśmy się niebezpiecznie najwyższym osobom. Muszę więc panu stanowczo odmówić!
— Ale jeżeli zbrodniarze znajdują się w klasztorze? zawołał Lucyan Avantier.
— Nawet i w takim razie nie możemy naruszać świętości i spokojności klasztoru, szanowny panie; wierz pan mojemu słowni Cesarzowa jest tarczą wszystkich klasztorów i...
— O, teraz rozumiem! Zatém będziemy mogli w dostatecznéj liczbie obledz okolice klasztoru?
— To zrobimy dzisiaj wieczorem, tylko proszę pilnie unikać wszelkiego zbiegowiska, wszelkiego narażenia klasztoru: nie chciałbym za nic w świecie wywoływać skarg!
— Daję na to słowo panu prefektowi, że klasztor nie będzie miał nic wspólnego z tą sprawą!
— Dajesz mi pan na to rękę — więc dobrze, — dzisiaj wieczorem znajdziesz pan dziesięciu urzędników w blizkości ulicy św. Antoniego! I nam naturalnie zależy na tém, abyśmy dostali w moc swoją tyle niebezpiecznych