Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1010

Ta strona została przepisana.

Gdy baron pomyślał o więzieniu na placu de la Roquête, przypomniał sobie pewną osobę, która mogła mu być bardzo pożyteczną, chociaż dotąd mało na nią zważał, i prawie z wysoka na nią patrzał. Tą osobą był pan Epervier, wielki inspektor wspomnionego więzienia.
Pan d’Epervier był to zapalony wielbiciel i bywalec w zamku Angoulême, tudzież miłośnik jego zabaw, a bardziéj jeszcze saméj hrabiny Poninskiéj, którą zwykle nazywał bóztwem wszystkich zmysłowych piękności.
Von Schlewe wniósł także ze zbytkownego sposobu życia wielkiego inspektora, że jego stanowisko musi być równie wpływowe jak korzystne i samoistne.
Wszystko to dobrze zważywszy — postanowił z niego skorzystać.
Von Schlewe gotów był ratować jedynego człowieka, którego uważał za właściwego i zdolnego zgubić nakoniec nienawistnego księcia i jego kreatury, i który mu już wyświadczył niejedną przysługę, gdyż sądził, że ten, którego wydrze gilotynie, na pewno dowiedzie mu swojéj wdzięczności, témbardziéj, że w przeciwnym razie zawsze będzie go mógł wydać władzy.
Nazajutrz już przewieziono Furscha w przeznaczonym na to żelaznym, zupełnie zamkniętym powozie z gmachu Mazas do więzienia na placu la Roquête.
To znaczyło zapowiedzenie mu wyroku śmierci — chociaż ten dopiero za parę dni miał być spełniony.
Okoliczność ta dosyć nieprzyjemnie wzruszyła Furscha.
Z poprzedniéj klatki niepodobna było uciec, a tutaj w tém więzieniu śmierci rzecz wygladała jeszcze fatalniéj.
Mimo to, gdy go wprowadzono do celi pierwszopiętrowéj, doskonale wypróbował grubość muru, małą objętość mocno zakratowanego okna i bardzo pewne żelazne drzwi, w których znajdował się mały otwór z klapą, przez który podawano mu teraz lepszy przedśmiertny posiłek.