Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1032

Ta strona została przepisana.

Przybrali wojskową postawę, gdy się zbliżył naczelny inspektor z nieznajomym.
— Gril, zawołał pan Epervier: otwórz celę więźnia z la Roquête! Brat jego przychodzi się z nim pożegnać.
Zawołany usłużnie przystąpił do celi skazanego, którą baron już znał.
Drzwi te otworzyły się.
— Wejdź pan! powiedział naczelny inspektor do Schlewego: na takie pożegnanie przepisy dozwalają dziesięć minut czasu!
— O wszyscy święci! stęknął von Schlewe, naśladując wzruszonego: ja nie przeżyję jutrzejszego dnia!
— Odważnie mój kochany, nie jesteś winien losu więźnia! odpowiedział Epervier i wpuścił Schlewego do celi.
Gril dozorca zamknął za nim ciężkie drzwi.
Naczelny inspektor przechadzał się po korytarzu.
Inni dozorcy odeszli.
Fursch postrzegł okrytego płaszczem człowieka, i domyślając się w nim duchownego, spokojnie siedział na słomianym sienniku.
— Oszczędźcie sobie trudu, pobożny panie, rzekł zatwardziały, bezbożny złoczyńca: zemną nie pójdzie wam szczęśliwie!
— Fursch, poszepnął von Schlewe, gram rolę twojego brata — narób nieco szmeru!
Siwobrody zbrodniarz cicho się uśmiechnął, potém niby coś zawołał kilka razy, co zewnątrz można było wziąć za bolesną oznakę widzenia się.
— Pan — panie baronie?
— Dotrzymuję obietnicy uratowania cię — ale dla tego tylko, iż liczę, że i ty Furchu dotrzymasz!
— Rozumie się! Jeżeli przyrzeczenia za trzy dni nie dotrzymam, to mnie pan napowrót wydasz władzom!
— A po dokonanym czynie ujdziesz do Ameryki?
— Natychmiast, panie baronie, mianowicie do Me-