W jednej części téj zachwycającéj przestrzeni znajdowała się scena otoczona drzewami i bujnemi roślinami.
Na téj scenie hrabina odbywała próby.
Pod cieniem liści w przerwach znajdowały się tam otwory w rodzaju okien, wychodzące na przemieniony w oranżeryę korytarz, na który nikomu niewolno było wchodzić.
Baron wyjątkowym sposobem wszedł tam z panem d’Epervier.
Słupy, znajdujące się między pomarańczowemi drzewami, podpierały sklepiony sufit, były otoczone bluszczem i innemi pnącemi się roślinami.
Magiczny półcień panował w tym korytarzu, z którego tu i owdzie zajrzeć można było do salonowego ogrodu.
Dwaj panowie nic nie mówili — baron trzymał Epervier’a za rękę i prowadził go po zielonym kobiercu, który głuszył ich kroki.
Zewsząd obejmował ich zapach kwiatów, słyszeli szmer źródeł i wodospadów.
Kiedy niekiedy widzieli jak pomiędzy drzewami przechadzały się żartujące marmurowe damy.
Nagle baron pociągnął swojego towarzysza do jednego z ocienionych otworów.
Przez palmy i zarośla można było tam dojrzeć grotę utworzoną z ciemnozielonych liści, w któréj głębi na wysokim postumencie leżał lew wytryskujący wodę. On i pod nim rezerwuar, w który spadała woda, były z białego, nienagannego marmuru.
Po jednéj stronie postumentu znajdowała się czerwona aksamitem obita ławka ogrodowa, za którą gęste drzewa i krzaki tworzyły malowniczą dekoracyę, i tak naturalnie opuszczały swoje konary, że niektóre z nich zacieniały także i marmur.
Na téj ławce siedziała hrabina Leona. — Po drugiéj stronie lwa stała niemniéj piękna uczennica, którą hrabina miała niezwłocznie uczyć przedstawienia obrazu Zuzanny w kąpieli.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1042
Ta strona została przepisana.