nie zadał sobie jakiego cierpienia i nie uniknął zasłużonéj kary.
Duchowny pozostawał także przy skazanym, aż do ostatniego pochodu, aby go pocieszał, a także skłonił do zeznań, a mianowicie aby go przysposobił na śmierć jako żałującego grzesznika.
Urząd tych pobożnych ojców nie jest godzien zazdrości, niebezpieczny jest owszem i niewdzięczny, a nierzadko zdarzało się, że podobnie jak niegdyś straszliwy Ovinani, który swoją ofiarę pociętą w kawałki wrzucił w Sekwanę, kata oplwał wprzód nim mu się poddać siał, bebożni i srodzy zbrodniarze podnosili nawet ręce na tych spowiedników i opiekunów duszy.
Zważmy także że ci ojcowie w pobożnej i pełnéj miłości człowieka gorliwości, prawie nigdy nie wahają się towarzyszyć biednym grzesznikom na rusztowanie, że towarzyszą im w ostatnim pochodzie, że modląc się nawet w obec topora kata, klęczą przy nich i wtedy są świadkami krwi, przyczém często krew straconego obryzguje ich pobożną odzież.
Zaiste tacy ludzie godni są uwielbienia.
Fursch wiedział dobrze, iż już o godzinie dziesiątéj zaczną ustawiać dla niego rusztowanie na placu la Roquête, że około jedenastéj wejdzie do niego człowiek, dla przypatrzenia, się mu, i że tym człowiekiem będzie sam kat, albo jeden z pomocników.
Wiedział prócz tego, że ukażą się w jego celi ze światłem i winem, z aktami i książkami do nabożeństwa, sędziowie, duchowni i dozorcy.
Jego starzejąca się, chytra twarz, pozornie i niegodnie uśmiechnęła się na tę myśl.
— Czarni panowie zdziwią się, jeżeli znajdą opróżnione gniazdo, powiedział sobie; ho, ho, jakże szukać będą! Czekajcie, jeszcze wam figla wypłatam i napędzę strachu. Otóż zegar bije. — Fursch policzył uderzenia.
— Ósma godzina pomruknął; jeszcze dwie godziny w tém kruczém gnieździe! Hej, Fursch, coby z tobą się
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1058
Ta strona została przepisana.