Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/107

Ta strona została przepisana.

przewyższała pięknością i ujmującém obejściem, inaczéj być miało!
Gdy pani Furschowa odchodziła z takiém wyrachowaniem, Małgorzata po cichu i ostrożnie znowu drzwi otworzyła, i nie słyszana przez nikogo wymknęła się z domu. Miała w ręku kilka kawałków chleba i dzbanuszek z wodą. Po cichu i ostrożnie zbliżała się do miejsca, w ktérém po nocy słychać było tłumiony płacz Helenki. Nakoniec dostała się do starego zapadającego płotu, otworzyła furtkę i zbliżyła się do nizkiego, nędznego chlewka, który o dwie stopy zagłębiał się w ziemię. Tu leżało skurczone biedne dziecię, które postrzegłszy Małgorzatę jak zbawczego anioła, przybiegło i silnie jéj się uczepiło. Wtém brzydkiém, wilgotném i cuchnącém miejscu było jeszcze drugie dziecię, które głód do tego doprowadził, że literalnie pożarło kawałek przyniesionego mu ciastka.
Małgorzata obojgu dzieciom dała jeść i pić, przyniosła słomy, by nie tak nędznie leżały na wilgotnéj, błotnistéj ziemi, i dała im na okrycie własną chustkę; potém opuściła dziewczynki, które ją całowały i ściskały, i udała się około chatki w krzaki, rozciągające od nadwodnéj drogi aż do szossy, ocienione wysokiemi drzewami, któremi wiatr nocny poruszał. Księżyc w pełni rozdzielił obłoki i obrzucił widnokrąg czarowném światłem. Wiatr igrał z pięknemi blond włosami Małgorzaty i rozpuszczał drobne warkocze, które w nieładzie po jéj główce bujały; licha, czarna sukienka, okrywająca pięknie już formującą się jéj kibić, tak mocno przy wietrze przylgnęła do jéj ciała, że można było z ukrycia podziwiać nietylko jéj piękne kształty, ale i małe nóżki i pięknie utoczone łydki.
Pomimo nędznego pokarmu, który dostawała od najwcześniejszéj młodości u rodziny Furschów, oblicze jéj można było nazwać pełném. Płeć jéj była nieco przezroczysta, niby woskowa; na licach miała różowe kolory; wielkie niebieskie oczy, z długiemi, ciemnemi, ocie-