Eberhard nie miał zamiaru pozostania w Paryżu przez lato, z rodziną i domownikami, do których liczył się i mały Janek.
„Germania“ leżąca w dokach w Nantes, miała wszystko przewieźć do Monte-Vero.
Eberhard zaniechał nadziei odszukania drugiego dziecka Małgorzaty — uważał je za zmarłe, a Małgorzata podzielała to przekonanie.
Wtém książę otrzymał z cesarskiego gabinetu pismo, w którém sekretarz gabinetu Napoleona w imieniu monarchy wypowiadał życzenie, aby książę ze swoim małym wychowańcem wziął udział w ostatniém dworskiém polowaniu, które za dni dziesięć nastąpi w lesie Saint-Cloud.
Goście zaszczyceni zaproszeniem, same prawie najdostojniejsze osoby, mieli w oznaczonym dniu zebrać się w letniém zamku Saint-Cloud, zkąd rozpoczną się łowy.
Książę de Monte-Vero raz tylko ukazał się na dworze cesarza Napoleona — doświdczenie nauczyło go unikać dworów.
Jednak nie mógł odrzucić tego zaproszenia, bo było tém bardziéj obowiązujące, że dla okazania księciu szczególnej grzeczności, zaproszono także i jego wychowańca.
Zresztą małego Janka, wybornego już jeźdźca, który na swoim Irlandczyku małym, pięknie zbudowanym koniku, z zadowoleniem Józefiny wykonywał prawdziwe konne sztuki, uszczęśliwiała myśl, że będzie mógł mieć udział w polowaniu i że obaczy cesarza.
Miał już teraz prawie lat czternaście i rozwijał się wybornie, tak, że przedstawiał milutkiego małego Strzelca, gdy książę sprawił mu zielony ubiór i kupił małą strzelbę.
Janek pod kierunkiem Marcina wprawiał się pilnie w strzelaniu z téj małéj strzelby, która podobnie jak inne musiała być nabijana i daleko niosła, i po kilku już dniach rzadko kiedy chybiał celu.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1070
Ta strona została przepisana.