Opływał w rozkoszy i zachwyceniu.
Wyglądał pysznie w myśliwskim stroju, i gdy obok księcia wyszedł z pałacu na werandę, tam pożegnać Małgorzatę i Józefinę, można go było wziąć za syna księcia.
Wszystkie pozory wskazywały, że z czasem nabędzie takiéj saméj wysokiéj i wspaniałéj postawy jak Eberhard, zdradzała to już teraz wielce jak na czternastoletniego chłopca rozwinięta budowa jego ciała.
Eberhard ucałował córkę i małą zasmuconą Józefinę, i polecił wiernemu Marcinowi, aby na wszystko miał baczne oko.
To nie było wcale potrzebne, bo zacny sternik „Germanii“ rzetelnie czczący łaskawą córkę pana Eberharda i Józefinę, gotów był dla nich bez zwłoki w każdéj chwili poświęcić życie.
— Nie turbujcie się, panie Eberhardzie; skoro Marcin czuwa, okręt idzie należytą drogą!
Książę wstrząsnął ręką poczciwego, starego, wiernego sługi, który z nim wytrzymał niejedną burzę, a Janek tymczasem żegnał Małgorzatę i Józefinę.
Żartował i był bardzo wesół.
Józefina płakała.
Dla czego bolała milutka dziewczynka, kiedy przecięż Janek i wuj Eberhard za kilka dni wrócić mie l z Saint-Cloud? Czy przeczuwała, że tylko jeden z nich do domu wróci.
Czy pożegnanie z ukochanym wujem Eberhardem i dobrym Jankiem, drogim towarzyszem zabaw, tém cięższe dla niéj było?
Pyszny myśliwski powóz księcia, zaprzężony w parę karych ogierów najszlachetniejszéj rasy, oczekiwał przy okratowanéj bramie pałacowéj.
Bogato wygalonowany stangret siedział na koźle: służący mający towarzyszyć księciu i małemu myśliwcowi
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1073
Ta strona została przepisana.