Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1076

Ta strona została przepisana.

także! Niech jasne pioruny trzasną! kiedyś także kochałem pewną dziewczynę, ale kiedy nie mogłem jéj dostać, przemówiłem do siebie rozsądnie. Przecięż to także była miłość — ale nie doznaje nic podobnego jak łaskawa córka pana Eberharda! Cicho bądź Marcinie, nie tobie o tém rozumować, a jeżeli tylko książę nie przybędzie, to rzecz zrobi się sama przez się, a ona odzyska spokojność.
I gdy Małgorzata i Józefina zbliżyły się do kraty, oddzielającéj park od ulicy Rivoli, Marcin zwrócił się ku zabudowaniom gospodarskim.
Tam miał rozmaite rzeczy do uporządkowania, a potém chciał wrócić do pałacu, aby w nocy czuwać z blizka, tak, iżby o tém nikt nie wiedział, nad spokojnością i bezpieczeństwem córki pana Eberharda.
Gdy Małgorzata z dzieckiem przechodziła koło złoconéj kraty, postrzegła nagle na ulicy małą, starą, zgarbioną kobietę, tak fantastycznie ubraną, że ją to uderzyło.
Była to stara cyganka, wodząca małemi, błyszczącemi oczkami po wszystkich domach i ogrodach i powoli idąca koło kraty.
Miała na sobie pstrą suknię, sandały na nogach i narzutkę podobną do hiszpańskiéj kapy. Włożyła ją na głowę, nad któréj czołem widać było różnobarwną chustkę. W jednéj kościstéj ręce trzymała miskę z węglami, drugą przytrzymywała kapę mocno pod szyję.
— Ach, piękna pani! zawołała nagle złamaną francuzczyzną, którą Małgorzata już po trochu rozumiała, bo obcując z Józefiną, prędko się poduczyła obcego jéj dotąd języka: stara Zinna chce przepowiedzieć przyszłość i los... i przytém cyganka postawiła swoją miseczkę na ulicy tuż przy kracie i wyciągnęła suchą rękę.
Małgorzata wstrząsła głową, uprzejmie odrzucając prośbę staréj kobiety.
— Dziękuję wam, moja kobieto, ale Józefina da wam za to jałmużnę!