Małgorzata przywołała ją napowrót, odesławszy pierwéj Józefinę do werandy.
— Zlitujcie się, prosiła, powiedzcie mi gdzie się znajduje chłopiec, o którym pierwéj mówiliście, chłopiec, który jutro ma umrzeć? Ja go chcę poszukać — ratować.
— Oj, to nadaremnie, dostojna donno, zupełnie nadaremnie! mówiła stara Zinna — ale pokaz mi pani jeszcze raz twą rękę, obaczę co pani powiedzieć mogę, gdzie się kończy linja chłopca!
Małgorzata w najżywszém oczekiwaniu jeszcze raz podała rękę cygance.
— Powiedzcie mi, zaklinam was — powiedzcie mi! Bo ginę z obawy i żalu! rzekła Małgorzata.
— Pojmuję to, dostojna donno — ale już nie ma ratunku! To, co tu na ręku napisane stać się musi, to czego się obawiacie, nastąpić musi!
— Powiedzcie mi przynajmniéj, gdzie jest chłopiec i czém się to dzieje — że jutro umrze?
— Ma złego nieprzyjaciela, dostojna donno, umrze przez tego nieprzyjaciela, jest od was niezbyt daleko, ale dostojna donna już go nie dosięgniesz, nie obronisz ani ustrzeżesz!
— Niepodobna — wy kłamiecie — jakim sposobem to biedne dziecię ma być blizko mnie? mówiła wzruszona Małgorzata.
— Nie ma nic niepodobnego, dostojna donno, nic skłamanego — wszystko jest prawdą, wszystko nastąpi! Stara Zinna umie czytać w przyszłości!
— O Matko Boża! nie opuszczaj mnie, dozwól ocalić chłopca! jęczała zrozpaczona Małgorzata.
— Kula dla małego chłopca już ulana — on musi umrzeć dostojna donno, musi umrzeć! Nie pomogą żadne modlitwy, dostojna donno, żadne prośby i poszukiwania! Wszystko nastąpić musi! powiedziała stara cyganka i znowu poszła obok kraty. — Oszczędzaj łez twoich — w dali jest promień słońca — ale pierwéj wiele nieszczęścia i bólu!
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1081
Ta strona została przepisana.