wać, czy tu gdzie w tych koszykach i rupieciach nie znajdziesz zapałek, które cię z téj ciemności wybawią! — Oho, rewolwer muszę bardzo ostrożnie i bezpiecznie położyć na ziemi, inaczéj potrącisz go i — wystrzeli!
Marcin długo macał po stole, znalazł rewolwer i ostrożnie położył go na boku na ziemi — potém próbował otwierać srebrne pudełka i porcelanowe rzeczy.
W ciemności człowiek jest niezręczny i niepewny swoich ruchów, tém bardziéj, jeżeli kto ma tak wielkie i twarde ręce jak nasz sternik, które nie umieją obchodzić się z małemi i kunsztownemi rzeczami. Musiał się niezmiernie strzedz, aby czego nie stłukł, albo na ziemię nie zrzucił.
Już nadaremnie otworzył był kilka pudełek, gdy poczuł w palcach szeroką, porcelanową urnę.
— Tu nie znajdę wcale zapałek! pomruknął właśnie i chciał daléj macać palcami; wtém znowu w tyle urny dał się słyszeć brzęk podobny do pierwszego — podniósł więc nakrycie urny i wsunął w nią rękę.
Ale wyjął ją równie prędko, jakby się dotknął czegoś złego.
— Pieniądze, mruknął, zimne jak lód pieniądze — i papiery na nich i pomiędzy nimi! Co to znaczy — zkąd się to wzięło?
Marcin stał nie wiedząc co począć.
Ciemność jeszcze bardziéj mu dokuczała! Musiał koniecznie dowiedzieć się, co było w téj urnie. Pozostawił ją otwartą i daléj żwawo szukał palcami. Wtém ujął za jakieś pudełko, w ktôrém coś wiele obiecująco szeleśćło... otworzył je czémprędzéj — jego ręka poczuła małe drewienka — niewątpliwie, znalazł nakoniec czego szukał.
Uradowany bardzo Marcin wyjął drewienko i starał się zapalić je — nadaremnie — palić się nie chciało.
Drugie złamało się.
— Niech pioruny trzasną — ty znowu myślisz, że masz do czynienia z wiosłami. Nie tak porywczo!
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1089
Ta strona została przepisana.