było bardzo zimno, otuliwszy się chustką, około północy wyszłam z domu.
„Moje oczy szukały grabarza i nowego grobu, którerego czarne ziemne brzegi z daleka, z pomiędzy śniegu wystawały — nie mogłam nic dopatrzyć.
„Sądziłam, że może on stoi wewnątrz grobu, albo chodzi między krzyżami i grobami.
„Nadaremnie zaglądałam w ciemną głębię — nadaremnie wołałam Samuela — nie był przy świeżym, już gotowym grobie.
„Gdzież więc przebywał?
„Tak napróżno, a mianowicie w nocy, nie wyszedłby z cmentarza.
„Wtém postrzgłam przy blasku księżyca, że stoi przy bramie na drodze, która kratami żelaznemi przedzielała od cmentarza drogę wiejską, z miasta do zamku księcia prowadzącą — ukrył się prawie za murowanym filarem i podsłuchywał czy też podpatrywał.
„Co on zamierza? poszepnęłam zaciekawiona i powoli podeszłam bliżéj.
„Było tak zimno, że trzęsłam się mrozem przejęta idąc do bramy.
„Samuel Bartels postawił obok siebie motykę, w chwili gdy się przybliżyłam, odszedł od bramy i przeszedł na drugą stronę drogi.
„Co on robi? pytałam sama siebie — czego tam szuka w parku? Coby tam wyśledził?
„Ale właśnie wracał, gdy przybyłam do bramy — niósł coś na ręku.
„Krzyknęłam głośno...
„Urszulo, poszepnął ujrzawszy mnie, dziecko!
„Co? zawołałam, co to ma znaczyć? co chcecie z niém robić?
„Słuchaj Urszulo, powiedział cicho, okrywając na w pół skostniałe, nowo narodzone dziecię — jaką nędzę widziałem! Oto przyszła jakaś młoda, biedna kobieta położyła tam dziecię pod drzewem.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1092
Ta strona została przepisana.