Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1098

Ta strona została przepisana.

— Obyśmy nie byli wcale im pozwolili jechać! rzekła Małgorzata.
— O, pomyśl-no matko o tém, co powiedziała stara cyganka! poszepnęła w téj chwili Józefina.
Młoda, szczęściem jaśniejąca matka, zbladła — słyszała jeszcze słowa staréj Zinny — a one może właśnie się teraz sprawdzały.
— Nie opuszczaj nas Najświętsza Panno! westchnęła składając ręce i modląc się.
— To cygańska gadanina! perswadował Marcin — gdyby temu wierzyć, toby tylko smucić się trzeba! Tu w pałacu powinna panować radość — przez noc każemy splatać wieńce i girlandy i zbudować bramę tryumfalną, a skoro jutro pan Eberhard z Jankiem przybędzie — niech pioruny trzasną — toż będzie szczęście i radość niezrównana! Pan Eberhard zawsze tak kochał małego Janka! Co też to nie przytrafia się w życiu człowieka! Na prawdę, ktoby to był pomyślał!
Stary Marcin nie posiadał się z radości i sprawił, że Małgorzata i Józefina zapomniały o słowach staréj cyganki i niezasmucone oddały się nadziei cudnego powitania się.
Lecz niezbadane są drogi bozkie — wola Boga niepojęta.
Często to co na nas zsyła, wydaje nam się czarne i ponure — często tak nam ciężko i ciemno, że w rozpacz wpadamy.
Wiecznie, niezbadany duch, unoszący się nad nami, zawsze i na wieki istniejący, dopóki nie przejdą jedne światy a nie powstaną drugie, srogo i strasznie nieraz doświadcza serc naszych.
W podobnych chwilach potrzeba posiadać wielką siłę wiary, aby nie zwątpić lub nie zaprzeć się Boga!
W życiu naszém często napotykamy ludzi, którzy z powodu takich chwil obojętnieją dla wiary — a wtedy potrzeba nowych ciosów, aby ich znowu ukorzyć i do wiary nawrócić.