Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/110

Ta strona została przepisana.

drogami, skoro tylko niekiedy w nocy z żoną się widywał.
Małgorzata podrosła, i kiedy z koszyczkiem po mieście chodziła, doznawała dziwnego jakiegoś uczucia, widząc inne dziewczęta idące pod rękę z młodymi kawalerami, którzy im przyjaźnie ręce ściskali, szczęśliwie uśmiechali się, wdzięczne spojrzenia zamieniali i do siebie należeli.
Ona nie miała żadnej duszy, któraby ją lubiła, — nie miała żadnego człowieka któryby do niéj przychylnie przemówił, któryby jéj rękę ścisnął i wdzięcznie w oczy jéj spojrzał.
Więc wymykała się wieczorem do obrazu świętego, przy którym Eberhard widział ją modlącą się, lub wybiegała w pole w nocy, gdy wszystko spało i gdy nikt jéj nie słyszał, i mimowolnie płynęły jéj z ust narzekające tony — przejmowała ją niezmierna tęsknota. Szmer drzew, jasne, gwiazdami zasiane niebo samotne miejsce w zaroślach, błogość jéj sprawiały, — tu żyła, tu coś ją wszelkiemi siłami ciągnęło!
Z początku mawiała sobie, że poczciwy Walter, tak zawsze dla niéj przychylny i szczery, będzie może tym, do którego tęskni jéj dusza, że do niego się przywiąże, jemu powierzy najtajniejsze myśli swoje i w nim znajdzie pocieszyciela.
Lecz inaczéj się stało! Był wprawdzie dla niéj dobrym i przychylnym, ale ona umiała mu tylko za to dziękować i chętnie go widywała, bo myślał uczciwie, — atoli brakowało jéj czegoś, czego sama sobie wyjaśnić nie umiała, — czuła tylko, że nie przemija jéj tęsknota, że przy nim nie znajduje tego, co ją z domu w nocy wypędzało, co ją tak gorąco przejmowało, że ją dopiero ostudzał chłodny wiatr, owiewający jéj włosy i policzki.
Gdy więc jednego wieczoru w sobotę smutna wracała do domu, niektóre dziewczęta przyjaźnie do niéj przemówiły, — może w jéj pięknych, ułudnych oczach dostrzegły tajemnéj tęsknoty, miały na sobie czerwone chusteczki i we włosy powtykały kwiatki! — wyglądało to