Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1107

Ta strona została przepisana.

Zaprawdę, letni zamek St.-Cloud przedstawia zawsze różnobarwne historyczne panoramy i daje do myślenia. Co się też jeszcze w głębi jego ukaże?
Zbliżmy się ku niemu zaraz pospołu z księciem de Monte-Vero, kiedy w skutek zaproszenia, przybył tam z małym Jankiem na łowy, co się tak tragicznie zakończyły.
Elegancki powóz Eberharda stanął przy wjeździe, nad wieczorem.
Tam przechadzali się stróże.
Służbowy prosił księcia o bilet, a otrzymawszy go, z uszanowaniem odstąpił na bok.
Janek z wielkiém zajęciem patrzał na wszystko i liczne zadawał pytania.
Zamek, powierzchownie wyglądający nieco siwo i prawie nieprzyjemnie, gdyby tego wrażenia nie łagodziły olbrzymie otaczające go drzewa, stoi na wzgórzu.
Po przebyciu wjazda, dwie drogi czerwonym szabrem wysypane i przerzynające park przodowy, prowadzą do zamkowego portyku.
Odciski kół i kopyt końskich przekonały księcia, że już przed nim przybyli liczni goście.
Cesarza spodziewano się dopiero za godzinę.
Bezlistne jeszcze gałęzie drzew tworzyły nad drogą dach, który w lecie pysznie ocieniać musiał.
Na trawnikach znajdowały się posągi, fontanny i wielkie kryształowe kule, w których odbijało się na małą skalę wszystko co je otaczało. Wkopane pomiędzy niemi działa, stanowiły dziwne z niemi przeciwieństwo. Ale bez wątpienia służyły raczéj dla ozdoby, niż na inny jaki użytek.
Powóz księcia stanął pod kolumnami, dźwigającemi balkon i zarazem zdobiącemi wjazd.
W szerokim, staroświeckim portyku stali liczni strzelcy i lokaje.