Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/1110

Ta strona została przepisana.

— Dostojny książę, rzekł z tajemniczym uśmiechem, który w takich razach zawsze mu po twarzy przebiegał: na dworze w Madrycie habit jeszcze wielki wpływ posiada ze zgorszeniem moich przyjaciół, którzy go zwalczyć usiłują! Sądzę zresztą, iż słyszałem, że na dworze w Rio podobny zachodzi wypadek!
— To jakieś nieporozumienie, szlachetny donie! Cesarz Pedro...
— Który jak mówią, jest pańskim przyjacielem.
— Jest to człowiek energiczny, czynny, który nie poddaje się woli samolubnych i chciwych władzy mnichów. Wiem to najlepiéj!
— Książę masz tam majątek w tym błogosławionym kraju?
— Tak jest, nieznaczny kawałek ziemi. I spodziewam się, że wkrótce będę mógł powrócić do Monte-Vero.
— Bardzo dla mnie zajmującą byłoby rzeczą, gdyby na jutrzejszém polowaniu wolno mi było zbliżyć się do księcia pana, wyznał dyplomata, myśląc o Meksyku, który wówczas polityka hiszpańska i Francuzka chytrością zdobyć zamierzała. Mówią że pan jesteś znakomitym strzelcem, mości książę!
— Mam cokolwiek wprawy z dawniejszych czasów, dou Olozago; od lat wielu, które w Niemczech spędziłem, mocno zaniedbałem myśliwstwo! Lecz z radością przyjmuję pańskie towarzystwo, i jeżeli zwierzyna nie będzie obfita, z przyjemnością będziemy z sobą rozmawiali.
Rozmowę tę przerwał nagły ruch, wywołany zbliżeniem się cesarza.
Książę de Morny zbiegł spiesznie na dół po marmurowych schodach.
Goście utworzyli zwykły półokrąg, dla przyjęcia dostojnego monarchy głębokim ukłonem.
W kilka sekund potém Ludwik Napoleon wszedł prędko z adjutantem.
Lubił robić niespodzianki, albo być bardzo ruchliwym i prędzéj ukazywać się aniżeli go oczekiwano.