Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/112

Ta strona została przepisana.

dalekiéj stolicy, zamieszkanéj prawie przez nieprzeliczone mnóztwo ludzi, pomiędzy którymi nie miała nikogo ktoby ją kochał, — siedziała na kamieniu i patrzała to na trzymane w ręku kwiaty, to na księżycem rozwidnioną noc, — szossa ciągnęła się za nią, — coś zaszeleściło w liściach, — nie uważała na to, — z cicha śpiewała smutnie przy szeleście liści: Matki rodzonéj nie znałam,

Nikogom ojcem nie nazwałam;
Boże kochany! jestem sama,
Och! żadne serce nie jest mojem!

Wtém nagle rozdzieliły się gałęzie krzaków, — ukazała się twarz blada, uśmiechnięta, — i podeszła bliżój ostrożna, ciekawa, — chytrze przebiegły siwe jéj oczy po pięknej postaci samotnie odpoczywającéj dziewicy.
— Ach. to ty, mała słodziutka jagódko! szepnięto.
Małgorzata odwróciła się, wyciągając ręce dla obrony, wydała przytłumiony krzyk i teraz dopiero spostrzegła bladą, szkaradną od namiętności twarz nieznajomego.
Była to godzina duchów.
Przeżegnała się, bo ją okrutnie przestraszyło to ukazanie się głowy z pomiędzy gałęzi! Ale już wystąpiły z pomiędzy nich barki i reszta korpusu jakiegoś człowieka, a mianowicie znakomitego, bo nietylko miał na ręku delikatne, białe rękawiczki, lecz pod pachą trzymał bardzo elegancki kapelusz szambelański.
Nakoniec Małgorzata przywołała na pomoc wszystkie swoje i siły i poskoczyła — serce jéj biło gwałtownie — czuła, że przy niéj znajduje się szkaradny nieprzyjaciel.
— Czekaj, gołąbeczku! mruczał nieznajomy, który idąc za śpiewem, widział teraz tak wybornie uwieńczone swoje późne zabiegi o wynalezienie pięknéj nimfy, i nie chciał pozwoliłaby znaleziona tak łatwo mu się wymknęła — słówko tylko, poufne słówko, najmilsza mała syreno! wołał i szybko wyciągnął ramiona ku uciekającéj — przytém uśmiechał się tak pożądliwie, iż